Używamy technologii takich jak pliki cookie do przechowywania i/lub uzyskiwania dostępu do informacji o urządzeniu. Robimy to, aby poprawić jakość przeglądania i wyświetlać spersonalizowane reklamy. Zgoda na te technologie pozwoli nam przetwarzać dane, takie jak zachowanie podczas przeglądania lub unikalne identyfikatory na tej stronie. Brak zgody lub wycofanie zgody może negatywnie wpłynąć na niektóre cechy i funkcje. Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Szczegóły znajdziesz w Regulaminie.

Co sprawia.że człowiek postępuje wbrew przyjętemu przez siebie...

Autor: HorD18, 2016-05-07 10:14:20
Dodaj do:
Co sprawia.że człowiek postępuje wbrew przyjętemu przez siebie systemowi wartości i jakie są skutki takiego postępowania ? Rozważ problem i uzasadnij zdanie, odwołując się do podanego fragmentu "Granica".

GRANICA
Fragment 1.
„Być w porządku ze sobą” – cóż to znaczy? Jest to zawsze w jakimś, choćby najbardziej
wzniosłym sensie dogadzać swoim chęciom, swoim „wrodzonym instynktom moralnym”.
A przecież moralność jest wynikiem życia w społeczeństwie i poza społeczeństwem jej nie
ma. Są tylko słowa, które służą do oszukania siebie i zwłaszcza innych.
Zenon pragnął rzeczy bardzo prostej: żyć uczciwie. Jego program naprawdę był
minimalny.
Fragment 2.
Zenon wyznał otwarcie, że mu potrzeba pieniędzy. Idzie o ten ostatni rok, o niewielką
sumę miesięcznie, resztę sobie dorobi. […]
– Moje dziecko, doskonale cię rozumiem. Do kogo masz się zwrócić jak nie do rodziców.
Nie potrzebuję ci chyba mówić, co by to była dla mnie za radość, gdybyśmy ci mogli pomóc.
Ale sam przecież dobrze wiesz: straciliśmy wszystko […]
– No trudno, mamo – powiedział. – Jakoś jeszcze i teraz będę sobie musiał poradzić.
[…] Zenonowi pozostawał tylko ten zamożny i ustosunkowany Czechliński. Po wyjeździe
z Boleborzy zatrzymał się w mieście. Nagle zrobiła się jesień, padał deszcz, było zimno
i nieprzyjemnie. Tutaj miał umówione z Czechlińskim ostateczne spotkanie. Fundusze na
solidny „bezpartyjny” dziennik regionalny już były wyjednane, Zenon zobowiązał się
przysłać z zagranicy szereg artykułów (nie korespondencyj) o zasadniczych liniach polityki
poszczególnych państw w latach powojennych. Artykuł pierwszy, rodzaj wstępu do tego
cyklu, wręczył Czechlińskiemu w restauracji Hotelu Polskiego. Znowu więc pił z tym panem,
tak sobie dalekim i nieprzyjemnym, i co więcej, oczywiście na jego koszt. […]
Śmiech Czechlińskiego, triumfalne miny, konspiracyjne aluzje – to wytwarzało jakieś
brudne ciepło zaufania, wciągało w ścisłą solidarność, urzekało. Obaj zjedli i wypili dość
dużo, Zenon czuł się coraz bardziej bezbronny. Jego zdumienie, że można myśleć tak
niekonkretnie, roztapiało się w łagodnym podziwie. Gotów był mniemać, że właśnie to jest
dowodem istotnego czucia z rzeczywistością – taką, jaką ona jest dzisiaj. I ostatecznie, sam
nie wiedząc jak, poczuł się także „swoim” człowiekiem, a wyjaśnienie bliższe tych rzeczy
odłożył sobie na później. […] Nazajutrz Zenon otrzymał od Czechlińskiego umówioną
zaliczkę, która pozwalała mu wyjechać. Obliczał to sobie we frankach, rozważał szczegółowo
i był zadowolony.
Fragment 3.
Pisma, zawieszone rzędem na swych kijach, były polskie. Wybrał jedno z nich, miejscowe,
zatytułowane „Niwa”, i od początku do końca odczytał zamieszczony w nim własny swój
artykuł. Czytał jak coś całkowicie obcego. Drukowane zdania nabierały obiektywnej wagi,
twardniały i stygły, zatracając wszelką łączność z jego myślą żyjącą, pełną niepewności
i niepokoju.
Czy był nieszczery, pisząc? Czy naginał się do tego, czego po nim tutaj oczekiwano? Teraz
sądził, że nie. Tylko nie mówił swoich myśli do końca, musiał je zawsze urwać w jakimś
miejscu na to, aby mogły być napisane. Musiał je zamknąć tematem jak granicą, aby nie
przeniknęły do sfery, w której zaczynają się zastrzeżenia i wątpliwości, wszystko robi się
względne i daje inaczej pomyśleć. Znał dobrze ów moment, gdy rozróżnienia
i przeciwstawienia zbliżają się, wzajemnie zachodzą na siebie, przecinają się, jak równoległe,
przedłużone w nieskończoność.
Fragment 4.
Zenon kazał stanąć za murem kościoła i stąd małą uliczką przedostał się na boczny plac
przed wejście narożne. Oszklone drzwi, prowadzące do wnętrza gmachu, były zamknięte,
wewnątrz panowała ciemność. W chwili, gdy zbliżał się do nich, od ulicy Emerytalnej
ukazała się grupa ludzi idących szybko w stronę magistratu. Latarnia na przeciwległym rogu,
przybita niewysoko do muru kamienicy, rzucała pełne światło na ten zastęp, idący w
milczeniu. Poza tą jedną latarnią wszędzie naokoło było ciemno. Zenon spiesznie wszedł na
stopnie. Drzwi były zamknięte. Zadzwonił i stał chwilę, patrząc w ciemną szybę. Zadzwonił
jeszcze raz, było mu spieszno, tłum się zbliżał. I zobaczył w tej ciemnej szybie dziwny obraz,
odbity w niej z dokładnością wizji. Widział tam kołnierz swego futra, melonik, cały kontur
siebie o twarzy zatartej w ciemności. Tuż za jego ramieniem wynurzały się w kilku szeregach
twarze tamtych idących ludzi, twarze nieznane, prawie jednakowe, w świetle wyraźne i jasne.
Myślało się o tym „ława” albo „morze głów”, chociaż było ich niewielu. Właściwy bowiem
tłum znajdował się z drugiej strony na placu Narodowym, tu była ich tylko mała grupa. Ten
jasny obraz idących ludzi pośrodku przecięty był czarną sylwetką pana w futrze
i w kapeluszu. W odbiciu wydawało się, że stoi na ich czele. W istocie przed nimi uciekał.



Ma być to Referat jeśli ktoś pomoże będę bardzo wdzięczny

Rozwiązania (0)

Dodaj rozwiązanie
AEGEE - Logo
...